Moniuszko w Kościele Uniwersyteckim
Z dyrygentem Chóru „Marianum” Markiem Zborowskim rozmawia Damiana Tyczyńska
Pieśni sakralne śpiewane przez Chór „Marianum” Kościoła Uniwersyteckiego wprowadzają nas w inny świat – subtelny i uduchowiony, często skłaniają do zadumy. Przebogatą gamę dźwięków możemy usłyszeć dzięki Pana wielkiej miłości do muzyki. Kiedy zaczęła się Pańska przygoda z muzyką?
Zaczęło się to w 1953 roku. Miałem wtedy niecałe siedem lat, nie chodziłem jeszcze do szkoły. Moja chrzestna matka zaprowadziła mnie do chóru przy Katedrze Wrocławskiej. Nie umiałem czytać i pisać, a już śpiewałem i śpiewam do dzisiaj. Jeśli chodzi o zawodowe śpiewanie, to zaczęło się to dokładnie 37 lat temu, gdy zostałem zaproszony przez profesora Edmunda Kajdasza do współpracy w zespole „Cantores Minores Wratislaviensis”. W tym też okresie, w roku 1967, założyłem chór męski „Cantilena”. Była to moja pierwsza praca jako samodzielnego dyrygenta. Przez 10 lat śpiewałem w Chórze Polskiego Radia i Telewizji. Jednocześnie zajmowałem się dyrygenturą chóralną, gdyż prowadziłem Akademicki Chór Uniwersytetu Wrocławskiego, Chór Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia we Wrocławiu oraz współpracowałem z chórami parafialnymi, nie tylko jako chórzysta, ale jako dyrygent.
Z jakich osiągnięć Chóru „Marianum” jest Pan najbardziej dumny?
Przede wszystkim z tego, że udało mi się taki zespół skompletować, że mam w nim tylu entuzjastów muzyki chóralnej. Cieszę się, że chór ciągle rozwija się.
Jakie warunki trzeba spełniać, aby śpiewać w chórze?
W naszym chórze śpiewamy repertuar o średnim i wyższym stopniu zaawansowania muzycznego. Staramy się wybierać ciekawy repertuar, co wiąże się z pewnym stopniem trudności. Nie każdy, oczywiście, ma predyspozycje do śpiewania takiego repertuaru. Każdy, kto jeszcze nigdy nie śpiewał w chórze, jest przeze mnie przesłuchiwany i kwalifikowany do zespołu do konkretnego głosu.
Gdzie i z jakim repertuarem koncertujecie?
Chóry kościelne muszą tak kształtować swój repertuar, aby miał on zastosowanie w liturgii mszalnej. Tak też jest w przypadku naszego chóru. Śpiewamy pieśni sakralne zarówno w języku polskim, jak i łacińskim. Repertuar obejmuje utwory takich kompozytorów, jak: Moniuszko, ks. Chlondowski, Händel, Bruckner, Frank i wielu innych. Naszym podstawowym powołaniem i obowiązkiem jest śpiewanie podczas Mszy Świętych niedzielnych i świąt. Praca nad repertuarem jest podporządkowana właśnie tym celom. W naszej parafii od dwóch lat w każdą drugą niedzielę miesiąca Msza Święta odprawiana jest w liturgii łacińskiej i wtedy chór śpiewa utwory głównie w tym języku. Mamy też wiele koncertów poza parafią. Podczas naszej działalności byliśmy już dwa razy za granicą. Pierwszy raz we Włoszech, gdzie pięciokrotnie wystąpiliśmy z koncertami. Za najważniejsze z nich uważamy koncerty w: Asyżu, Loreto i San Giovanni Rotondo, gdzie działał św. Ojciec Pio. Śpiewaliśmy także na Mszy św. odprawianej na Cmentarzu Żołnierzy Polskich na Monte Casino. W zeszłym roku daliśmy również koncerty w
Austrii.
Jakie ma Pan plany na przyszłość związane z „Marianum”?
Jeśli chodzi o plany repertuarowe, to już od paru lat wyszukuję w różnych bibliotekach, np. Akademii Muzycznej, utworów pisanych przez kompozytorów, którzy działali w naszym mieście w XIX czy pierwszej połowie XX wieku. Dlaczego to robię? Bo Wrocław jest znany z tego, że był chóralnym ośrodkiem kultury muzycznej. Przy każdej niemal parafii działał chór prowadzony przez muzyka, który go nie tylko prowadził, ale też pisał kompozycje z większym lub mniejszym rozmachem dla potrzeb zespołu. Po tych kompozytorach zostało sporo literatury chóralnej, którą dzisiaj trzeba dopiero odszukać. Wiele z tych kompozycji zostało zniszczonych podczas remontów kościołów. Warto jednak do tego docierać, zacząć śpiewać i pokazywać, że we Wrocławiu były znakomite chóry i działali wspaniali kompozytorzy.
Dziękuję bardzo za rozmowę.